Cykl „Za maską trudno się ukryć” ściśle wiążę z teorią amalgamatów konceptualnych. To metodologia
pozwalająca na opisywanie złożonych struktur znaczeniowych. Na początku stosowana do opisywania
zjawisk językowych, z czasem rozszerzyła swój zakres do innych rodzajów danych, takich jak: rysunki
satyryczne, znaki graficzne, dzieła sztuki czy archetypy kulturowe.
Obecnie zwolennicy teorii amalgamatów uznają ją za potężne i niezwykle wszechstronne narzędzie analizy niemal każdego rodzaju zjawisk cywilizacyjno-kulturowych. Teoria amalgamatów konceptualnych zakłada istnienie tzw. przestrzeni mentalnych, w których gromadzią się, budują i rozwijają pewne treści pojęciowe.
Tworzone są doraźnie, często na krótki czas i w jakimś określonym celu, a procesy w nich zachodzące
są bardzo dynamiczne. Wiele przestrzeni mentalnych tworzonych jest “jednorazowo”, jedynie w celu
scharakteryzowania konkretnej sytuacji lub zrozumienia konkretnej wypowiedzi.
Na gruncie moich działań praktycznych, teoria amalgamatu konceptualnego wydaje się atrakcyjna
z uwagi na możliwość powiązania w jednym dziele elementów wywodzących się z odmiennych
kontekstów. Dzięki niej łączę w nieoczywiste całości zdarzenia, wspomnienia, przekazy i zapisy
pochodzące z różnych przestrzeni czasu. Nadaje ona też pozornie pozbawionym logiki kompilacjom
sens. Tego typu amalgamaty polegające na zestawianiu pozornie niespójnych, często zaskakujących
motywów w celu uzyskania nowych odniesień semantycznych, są celowym efektem moich działań
artystycznych. Taki zabieg twórczy jest mi również bliski jako metoda kreacji.
W cyklu „Za maską trudno się ukryć” przejawia się przede wszystkim moje zainteresowanie pewnego
rodzaju utratą tożsamości współczesnego człowieka. Presja czasów narzuca nam przyjmowanie
określonych form i postaw. Jako ludzie jesteśmy odbierani powierzchownie, funkcjonujemy w oparciu
o nasz wygląd i mało kto zadaje sobie trud poznania tego, co kryje się wewnątrz drugiego człowieka.
Nie bez przyczyny mój cykl obrazów inspirowany jest starymi fotografiami dokumentującymi zabawę
Halloween z początku XX wieku. Portretując je, starałam się jednak zgubić kontekst kulturowy
i położenie geograficzne, swoją uwagę skupiając na kostiumach, które poprzez zniekształcenie,
dehumanizują bohaterów zdjęć. Stan ten chciałam osiągnąć nie poprzez karykaturę, przerysowanie
czy epatowanie grozą, a przez emocjonalnie pojętą formę i barwę. Bohaterowie obrazów stojąc przed
swoimi domami lub na ulicy, zastygli w apatycznych pozach. Ich twarze ukryte za maskami sugerują
nieobecność i wybieganie myślami ku zupełnie innym, odległym sprawom. Maski zawsze naznaczone
są czymś, co można określić mianem symbolicznego naddatku. Stanowią aparat transormacji
zamaskowanego. Nie tylko ukrywają, ale i ukazują.